Mówi się, że coś “nie pójdzie w las”, w znaczeniu, że się nie zmarnuje. Nauka nie pójdzie w las! Ta ciężka praca nie pójdzie w las! A ja kompletnie tego nie rozumiem. Przecież pójście do lasu, rozkoszowanie się jego naturą, drzewami, bliskością przyrody jest WSPANIAŁE! Trochę śmieszkuję, trochę mówię to na przekór. Bo u mnie nic nie może być po prostu banalnie! Nawet powiedzonka odkręcę, jeśli trzeba 🙂 Pójście W LAS powinno mieć pozytywne skojarzenia. Mam nadzieję, że takie też w Was wzbudzi ta miła sesja rodzinna w lesie. Był to dla mnie wyjątkowy moment i z chęcią Wam o nim opowiem! Tyle czułości, miłości, śmiechu… Kocham to! Poznajcie Jonasa i Kacpra oraz ich rodziców: Ewę i Remigiusza.
To była wyjątkowa sesja rodzinna w lesie. Dlaczego?
Przedstawieni przeze mnie bohaterowie sesji rodzinnej mieszkają na co dzień w Islandii. Ewa, mama dwójki radosnych chłopczyków, pochodzi z Białegostoku. Natomiast jej mąż Remi jest Litwinem. Powiem Wam, że wszystko było przygotowywane na tzw. “wariackich papierach”, ale udało się znakomicie. Otóż kiedy cała rodzinka jechała z Litwy do Polski (często odwiedzają ojczyste strony), Ewę nagle coś tknęło! Zapragnęła mieć sesję zdjęciową i to właśnie tutaj. Przeszukała Google i padło na mnie. Sprawa była pilna! Powiem tyle: pierwszy raz dzwonili do mnie w poniedziałek, będąc wciąż w podróży. Obrobioną sesję rodzinną w lesie i wywołane zdjęcia w pudełeczku otrzymali już… w piątek. To była wyjątkowa sytuacja, bo w sobotę wracali na Islandię. Ufff, nie ukrywam, że tempo było MAKSYMALNE, ale, cytując klasyka, “że ja nie zdążę?!” ;). Jeśli ktoś sobie życzy tak ekspresowej usługi, to zazwyczaj się dogadamy. W myśl idei: Nie ma, że się nie da! Oczywiście ustalimy wtedy adekwatną cenę i wyczaruję to, co dla innych niemożliwe. Ale wróćmy do głównego tematu…
Sesja rodzinna w lesie to szczere kadry i prawdziwe emocje
Atmosfera była wyluzowana i bardzo przyjemna. Ewa i Remi jak prawdziwie zgrany duet ciągle byli blisko siebie. Niezwykle ułatwiało mi to pracę. Tak naprawdę wszystko szło jak z płatka. Czułe emocje między całą rodziną zostały dobrze oddane w kadrach. Dzieciaki były spokojne i grzeczne. Mogliśmy się naprawdę skoncentrować na tym, co ważne.
Co istotne, Ewa nie chciała robić fotografii w studio. Wiedziała, że sesja rodzinna w lesie to okazja do pokazania najszczerszych uczuć. Równie fajna sprawa, jak spacer na łonie natury. Dodatkowo mam wrażenie, że ludzie odstresowują się w towarzystwie drzew i pięknej przyrody. Miejsce na tę sesję rodzinną w lesie wybrałem sam. Okolice Białegostoku oferują wiele pięknych lokalizacji, a ten las z ujęć znajduje się w pobliżu osiedla Wyżyny. Oczywiście “w pakiecie” mieliśmy nieproszonych towarzyszy, tj. chmary komarów! Na szczęście to nic, z czym nie można sobie poradzić dobrym środkiem przeciwko owadom. Zawsze staram się być przygotowany na takie okoliczności.
Nasz sesja rodzinna przekształciła się po części w sesje dziecięcą w lesie. To bardzo dobre środowisko i tło na sesję z dziećmi. Dzieci wyglądają na zdjęciach uroczo i spokojnie. Co prawda Jonas jest jeszcze za malutki, żeby zbudować jakąś wyjątkową interakcję z Kacprem, ale wszystko przed nimi! Finalnie ta sesja rodzinna w lesie i tak ma bardzo czuły, troskliwy wydźwięk. Muszę też pochwalić starszego Kacperka. Bardzo ułożony, zaangażowany chłopak! Nie marudził, nie stroił fochów. W jego dłoni nie widziałem komórki, za to na buzi dostrzegłem nieraz szczery uśmiech. Szacun dla Rodziców! Brawo, Ewa i Remi, dobra robota z wychowaniem. Zresztą para między sobą również dogadywała się bardzo dobrze. Zero docinek, spokojne rozmowy, bliskość. Z mojej obserwacji, często panowie nie przepadają za zdjęciami i widać na ich twarzach zniecierpliwienie. Remigiusz był wyjątkiem! Z zaangażowaniem brał udział w tym pamiątkowym wydarzeniu. Szczerze mówiąc, myślę, że ten gość to niezły autorytet! Był opiekuńczy dla żony i dzieci. Okazywał szczere uczucia. Dawał z siebie 100 %. Naprawdę mnie to wzrusza! Na wyraźną prośbę Ewy schował telefon do auta i bez żadnych rozpraszaczy kontynuowaliśmy tę miłą sesję rodzinną w lesie. Tacy klienci to skarb. Bardzo lubię, kiedy łapię z ludźmi od razu dobry kontakt. Tu też urzekła mnie ich swoboda i luz. Nie usłyszałem od nich ani razu „to się wyretuszuje!” czy „wyszczupli mnie Pan trochę w Photoshopie”. Takie żarciki nie są w moim stylu!
Ewa i Remi byli po sesji absolutnie szczęśliwi! Zadowoleni ze zdjęć, zapowiedzieli, że wrócą. Zapraszam, bo naprawdę to była czysta przyjemność. Czytałem później miłą recenzję Ewy na wizytówce w Google i myślałem: “Ale uwielbiam swoją pracę!”. Dodam, że przy dobieraniu wydrukowanych zdjęć w pudełeczku, Remi wręczył mi dodatkowo butelkę eleganckiego alkoholu w ramach podziękowań za wyjątkowo szybkie wykonanie i… super atmosferę! Też ją czułem.
Jeśli macie ochotę na fajny, sympatyczny klimat i współpracę z facetem, z którym po ludzku “idzie się dogadać”, to wiecie, gdzie pisać/ dzwonić. Zapraszam do kontaktu: świetnych ludzi i sesji lifestyle nigdy dość!
Spodobała się Wam ta sesja zdjęciowa w lesie? To z pewnością zakochacie się w tej sesji zimowej dziecięcej w plenerze.